sobota, 23 maja 2015

Rozdział 19



Przeczytaj notkę pod rozdziałem -------->

Dni mijały, mijały i mijały. Nim się obejrzeliśmy był listopad. Dzisiaj są dwie rozprawy: jedna, żebyśmy uczyli się w domu i tai dalej i druga- żebym była prawną opiekunką Jeremiego.  Przez te dwa miesiące Rebendent, a raczej Ret- bo tak się teraz nazywa nasz zespół zdobył ogromną sławę. RET- skrót od Renbendent. Trzy litery. Przy okazji to prawie czerwony tylko pisane przez t co też coś tam oznacza, jak to Camille powiedziała.  Camille uznała, że RET jest szybsze do powiedzenia, napisania i tak dalej, a takie szybciej zapisują się w głowie. Kilka dni temu uzyskaliśmy zgodę do śpiewanie piosenek RBD. Dali nam pełne prawo do nich i teraz.... One są nasze! Mamy ponad 30 piosenek ich i kilka naszych. 24 grudnia wychodzi nasza płyta, więc teraz zaczynamy pełną parą.  Ostatnio jakaś dziewczyna rozpoznała mnie w sklepie i prosiła o autograf. Potem mnie obserwowała. Kilka tygodni temu ukazał się magazyn młodzieżowy z nami na stronie głównej, po prostu... Mega! Przez ten czas szkoła i kariera jakoś się łączyły... Wracaliśmy ze szkoły, odrabialiśmy lekcje, szliśmy do studia, a o 11.00 wracaliśmy i do 1.00 zakuwaliśmy. I tak w kółko, kółko, kółko i kółko. Na szczęście w weekend było inaczej. Więcej wolnego czasu, więc wtedy ja uczyłam się na praktycznie wszystkie sprawdziany w tygodniu i byliśmy w studiu. W niedzielę odpoczywaliśmy i staraliśmy napisać jakąś nową piosenkę.

Dzisiaj była sobota. Dziwne... Rozprawy sądowe akurat w ten dzień tygodnia... Wstałam o 8.00, ponieważ o 10.00 była pierwsza- moja i Jeremiego. Trochę bałam się zobaczyć rodziców, wiedziałam że są na nas źli, wściekli i nie wiem co jeszcze. Matka siedziała przez 48 godzin w więzieniu, jej adwokatem jest ojciec. Jeszcze gorzej. Po zjedzeniu śniadania wykonałam wszystkie poranne czynności i byłam gotowa. 9.00. Kiedy siedziałam w kuchni i przeglądałam czasopismo zobaczyłam Jeremiego. Ubrany był na galowo. Ja natomiast miałam na sobie czarną sukienkę do kolan oraz czarne baleriny.
-Hej siostro- powiedział siadając obok mnie.
-Hej bracie- uśmiechnęłam się patrząc na niego- Zdenerwowany?
-Tak- odpowiedział i westchnął. Oparłam głowę o jego ramię i również westchnęłam.
-Nie martw się. Będzie dobrze.
-Kiedyś- zaczął- nawet nie myślałem o tym, że matka przestanie mnie bić albo że jej się postawię, a tym bardziej, że pójdę z tym do sądu. Ale teraz... Wreszcie się od nich odczepię, będę miał spokój.
-A jak tam twój pokój?- zapytałam- Wszystko gotowe?
-Tak- przytaknął- Chodźmy, już 9.10, a zanim tam dojedziemy to chwila minie.
Wyszliśmy i już po 30 minutach staliśmy przed dużym budynkiem. Poszliśmy przed salę nr 208, gdzie spotkaliśmy naszego adwokata.
-Nie denerwujcie się.  Sprawa na pewno jest wygrana. Chodzi o pobicie- powiedział, a ja przypomniałam sobie o moich policzkach. Nie miałam już opatrunków, a rany były prawie niewidoczne,
-Proszę, proszę! Któż tu się zjawił?! Jak się czujesz Liliano? Policzki już nie bolą?- za moimi plecami usłyszałam sarkastyczny głos naszej matki. Wzięłam Jeremiego za rękę ze zdenerwowania i odwróciłam się. Przede mną stała matka we własnej osobie w kajdankach oraz ojciec trzymający ją pod ramię.
-Rodzice!- powiedziałam- Miło was widzieć, szkoda, że w takich okolicznościach.
-Wejdźmy- mruknął nasz adwokat, a my poszliśmy za jego radą.


                                   ********2 godziny później********
Punkt 12.00 wyszliśmy, a ja od razy przytuliłam Jeremiego z uśmiechem.
-Udało się!- krzyknęłam,
-Jeszcze tego pożałujecie- powiedział ojciec przez zaciśnięte zęby przechodząc obok nas, jednak nie zwróciliśmy na niego zbytniej uwagi. Sędzia postanowił, że ja będę prawną opiekunką, a matka idzie do więzienia na pół roku. Haha! Prawniczka w więzieniu. No nieźle. Będzie o tym głośno przez jakiś czas. Usiedliśmy na najbliższej ławce i czekaliśmy na resztę, ponieważ za pół godziny jest kolejna rozprawa. Ta jednak nie jest taka poważna, więc to dobrze.  Kilkanaście minut później zjawiła się cała czwórka.
-I jak?- zapytała Alison.
-Wygraliśmy- krzyknęłam i ją przytuliłam. Po chwili dołączyła do nas reszta.
-Zapraszam na salę- powiedziała Camille, która zjawiła się ni stąd, ni zowąd.  Poszliśmy do sali. Oby się udało.


                                ******** godzina później********
Udało się! Znowu! Normalnie w to nie wierzę! Dzisiaj jest jakiś wspaniały dzień. Jest już 2.00.
-Świetnie! Koniec ze szkołą! Nareszcie!- krzyknął James, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
-To co... Pizza?- zapytała Camille, a my zgodziliśmy się.
30 minut później byliśmy już w pizzerii i zamawialiśmy obiad.
-Nie wierzę, że nie musimy już chodzić do szkoły - skomentowałam z uśmiechem.
-Racja- przytaknęła Marry.
-Więc pierwsza lekcja jest... Wtorek o 8.30. Macie pierwszą biologię, geografię dwa angielskie, dwie matmy, dwie chemie i...- powiedziała patrząc na kartkę- hiszpański. Każda lekcja trwa godzinę, więc wszystkie trwają 9 godzin. Potem macie wolne. W poniedziałek o 10.00 mamy spotkanie. Nagrywamy pierwszą piosenkę na płytę, a w piątek... Wasz pierwszy koncert!
-Wow!- krzyknął Jeremy.
-Właśnie.,.. Wow!- dodał Mike.
-Wasze zamówienia- nagle zjawił się kelner i na nasz stolik położył dwie duże pizze, więc od razu zaczęliśmy jeść. Po zjedzeniu gadaliśmy jeszcze godzinę, kiedy James zaproponował:
-Ej, może pójdziemy dzisiaj do klubu? Uczcić to tak na poważnie?- zapytał, a wszyscy przytaknęli,
-Ja odpadam. Jestem zbyt zmęczona- odpowiedziałam.
-No trudno. Jest 4.00, więc idziemy do domu i o 7.00 wychodzimy, ok?- zarządziła ruda.
-Lili musisz mi pomóc! Muszę się wystrzałowo przygotować, żeby poderwać jakiegoś przystojnego chłopaka! Pomożesz mi?- zapytała Ali kiedy wchodziliśmy do mieszkania.
-Jasne- odpowiedziałam- Ale najpierw muszę się przebrać. Zaraz u ciebie będę.
Kiedy weszłam do pokoju przebrałam się szybko z czarne rurki i  luźną koszulkę z hiszpańskimi napisami. Zmyłam jeszcze makijaż i zrobiła  nowy, podchodzący w mój styl. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Po kilku minutach byłam już u Ali, która akurat brała prysznic. Poszłam do jej garderoby i zaczęłam rozglądać się za jakimś odpowiednim strojem. Nagle zobaczyłam śliczną czarną sukienkę bez pleców z kokardką. Kiedy wróciłam dziewczyna leżała na łóżku w ręczniku.
-Masz coś?- zapytała nie patrząc na ,mnie.
-Tak- odpowiedziałam uśmiechając się, a ona ożywiła się momentalnie.
-Pokaż!- krzyknęła zabierając mi sukienkę.
-Gdzie ją kupiłaś?
-Hmm- zamyśliła się- Chyba na wycieczce w Londynie.
-Fajnie- skomentowałam. Po pół godzinie dziewczyna była ubrana, więc zabrałam się za makijaż. Po dwóch godzinach ruda była gotowa.
-Co będziesz robić, Lili?- zapytał Jeremy zakładając trampki.
-Hmm... Nie wiem- przyznałam- Ale coś wymyślę.
-Baw się dobrze, siostro- powiedział i wyszedł z całą resztą. Ja natomiast wpadłam na świetny plan. Ponieważ nastała mnie wena poszłam do studia, gdzie panowała idealna cisza. O tej porze raczej nikogo nie ma. Co się dziwić? Jest sobota, 7.30 wieczorem, więc wszyscy bawią się na imprezach. Weszłam do naszego pokoju i usiadłam. Zamknęłam oczy i odprężyłam się po stresującym dniu. Wzięłam kartkę i długopis do ręki i zaczęłam pisać. Kiedy skończyłam postanowiłam przetestować piosenkę. Nagle rozległy się brawa i przed kabiną zobaczyłam młodego bruneta. Wyszłam.
-Jesteś świetna- powiedział- A tak w ogóle to Alex jestem.
-Lili- podałam mu rękę.
Kolejny chłopak...



BLOG BANKRUTUJE! JEŻELI JESTEŚ CZYTELNIKIEM TEGO OTO BLOGA PROSZĘ SKOMENTUJ TEN ROZDZIAŁ! JEŻELI NIE BĘDZIE 3 KOMENTARZY USUWAM BLOGA!
~~Zmierzchu :* <5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz