czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 20


W DALSZYM CIĄGU CZEKAM NA 3 KOMENTARZE!!!!

Alex, Alex, Alex, Alex... Brunet o czekoladowych oczach. Bardzo przystojny 18-latek z tego co się dowiedziałam. Usiedliśmy na krzesłach i rozpoczęliśmy rozmowę.
-Co ty tu robisz? Nigdy cię nie widziałam w tym miejscu- zapytałam.
-Zacząłem pracę. Moim zadaniem technikowanie. Zajmuję się tymi wszystkimi klawiszami- w tym momencie wskazał ręką na mnóstwo różnych przycisków, które ogrania tylko Mike. Jak widać, nie tylko- A ty? Co ty tu robisz?
-Też pracuję. Moim zadaniem jest śpiewanie, pisanie piosenek i tak dalej- odpowiedziałam uśmiechając się.
-Czyli... Jesteś piosenkarką?- zapytał, a ja przytaknęłam. Opowiedziałam mu o zespole i o wszystkim w ogóle, w ogóle, on natomiast też mi trochę o sobie opowiedział.


                                            ********4 godziny później********
Podczas czterogodzinnej rozmowy z Alexem dowiedziałam się, że chłopak ma brata i mieszka z rodzicami. Uwielbia muzykę i grę w siatkówkę. Zdobył wymarzoną pracę i skończył liceum w czerwcu. I w ogóle bardzo, bardzo, bardzo dużo informacji.
-..... I tak zakończył się mój pierwszy melanż z moim kumplem- Lukiem. To było mega- Alex skończył opowieść o pierwszej poważnej, alkoholowej imprezce. Spojrzałam na zegarek 0.01.
-Cholera- westchnęłam.
-Co jest?- zapytał brunet.
-Już północ. Muszę wracać do domu- odpowiedziałam i wstałam. On szybko podążył za mną.
-Odprowadzę cię- powiedział szybko.
-Nie musisz- uśmiechnęłam się do niego.
-Ale chcę- odpowiedział, a ja już się nie kłóciłam. Kiedy wyszliśmy zorientowałam się, że jestem w samej bluzce na krótki rękawek i padał deszcz. Chłopak chyba też to zauważył, bo bez słowa zdjął swoją bluzę i mi ją podał.
-Dzięki- powiedziałam tylko i założyłam ją. Przynajmniej było mi ciepło.
-Co robisz jutro?- zapytał chłopak.
-Hm...- zamyśliłam się- Jutro jest poniedziałek...Więc zapewne zaczniemy przygotowywać się do piątkowego koncertu. Ale wieczorem prawdopodobnie będę wolna.
-Świetnie- skomentował Alex- W takim razie... Zapraszam cię jutro... Jeszcze nie wiem gdzie, ale coś wymyślę! Tylko musisz mi podać numer telefonu- powiedział i wyjął swój telefon. Przewróciłam oczami i wpisałam kilka cyferek.
-Mam nadzieję, że się odezwiesz- powiedziałam przypominając sobie sytuację sprzed kilu lat, jak chłopak mnie wystawił.
-Alex zawsze dotrzymuje obietnic- zapewnił mnie chłopak. Powiedział to takim tonem, że wybuchnęłam śmiechem, a po chwili dołączył do mnie brunet.
-Kiedy wracają twoi rodzice?- zapytałam po chwili.
-Hmm... Za tydzień. Musisz ich poznać, a zwłaszcza mojego brata! On jest mega zabawny! Wyrywa praktycznie wszystkie dziewczyny, kilka miesięcy temu poznałam taką jedną, ale dała mu kosza! Biedak nie był w stanie się pozbierać przez jakiś czas- odpowiedział.
-Cóż... Kiedyś musiała być ta pierwsza dziewczyna- odpowiedziałam. Deszcz przestał mi przeszkadzać, ale w ogóle go nie czułam, mimo tego, że moje włosy były całe mokre. Nim się obejrzałam stałam przed blokiem, gdzie mieszkam.
-A... Kiedy ja poznam twoich rodziców?- zapytał brunet,
-Wątpię, żebyś chciał. Ja i Jeremy nie mamy z nimi kontaktu. Oni po prostu powinni być w wariatkowie, to znaczy ojciec, bo matka siedzi w więzieniu- odpowiedziałam i przez chwilę staliśmy w absolutnej ciszy.
-Więc... To chyba koniec naszego spotkania. Do zobaczenia jutro- odpowiedziałam i chciałam już wejść, kiedy chłopak pociągnął mnie za rękę i pocałował. Oczywiście oddałam pocałunek. Nie wiem ile on trwał. Nagle świat przestał się liczyć. Czas się zatrzymał. Deszcz przestał padać. Mimo tego, że znam go od kilku godzin, już go pokochałam. Miłość od pierwszego wejrzenia, tak to mówią? Chyba tak.
-Muszę już iść- powiedział po skończonym pocałunku i szybko pobiegłam do windy. O cholera. Zamknęłam oczy i znowu poczułam jego usta na moich. Nieźle się wkopałam. Kiedy winda się zatrzymała weszłam do mieszkania. Cisza i spokój. Była już 0.30, a ja byłam strasznie zmęczona. Mimowolnie ziewnęłam. Szybko zjadłam jogurt owocowy i już miałam iść do łazienki, gdy dostałam SMSa. Wolnym krokiem wróciłam do przedpokoju, gdzie była moja komórka i odblokowałam ją. Nieznany mi numer. Ponieważ się zaciekawiłam nieznanym nadawcą od razu przeczytałam wiadomość.

     Już za tobą tęsknię, kotku. I za twoimi ustami również :*
     ~~Alex :3 
Uśmiechnęłam się do siebie.  Postanowiłam coś odpisać, ale nie tak od razu. Niech nie myśli, że jestem łatwa. Wzięłam telefon i poszłam do łazienki. Do gorącej wody w wannie dodałam mojego ulubionego olejku i zanurzyłam się w pianie. Zamknęłam oczy i zrelaksowałam się. Dopiero teraz uwiadomiłam sobie, że zaraz usnę ze zmęczenia. Jakby nie patrzeć, to był bardzo stresujący dzień. Stresujący, ale bardzo fajny. A najfajniejsza była końcówka dnia. Maltida Sea!*. Jest... 1.00, a reszty nie ma w domu. Zadzwoniłam do Ali, ale nie odebrała, to samo zrobiłam kilkanaście razy, ale nikt nie odpowiadał. Obstawiam, że się nieźle nachlali. Odpisałam szybkiego SMSa do Alexa:

    Nie bądź taki romantyczny. A teraz idę spać, więc nie przeszkadzaj :**

Założyłam moją ulubioną piżamę z Hello Kitty i wskoczyłam do łóżka. Przeczytałam tylko SMSa od bruneta:

Dobranoc i snów o mnie, kotku :*

Mimowolnie przewróciłam oczami i odłożyłam telefon, wcześniej nastawiając go na 8.00. Po kilku minutach spałam jak zabita...

                                     ********Poranek********
Wstałam bardzo wyspana i miałam bardzo fajny sen. W dobrym humorze poszłam do kuchni podśpiewując sobie piosenkę.
-Y este corazon!!- krzyknęłam i zaśmiałam się. Jestem nienormalna, skoro śpiewam sama do siebie, sama w domu. I nagle stanęłam. Jeremy, James, Marry, Mike, Alison. Pędem pobiegłam do ich pokoi, ale nikogo nie było. Wzięłam szybko telefon i zobaczyłam nowego SMSa:

        Jesytemy sczesliwu no mart se
 ~~ Aki, Jqmes, Jer, Miw, Mar
Po przeczytaniu SMSa wybuchnęłam śmiechem. Nieźle się nachlali, ale żyją. Obstawiam, że to znaczy: Jesteśmy szczęśliwy, nie martw się. Kiedy mój dobry humor powrócił zjadłam śniadanie i wykonałam wszystkie poranne czynności. Kiedy kończyłam się malować usłyszałam dzwonek telefonu i spojrzałam na wyświetlacz:

   Braciszek ;)
 -Jeremy? Gdzie wy do jasnej cholery jesteście? Zaraz musimy być w studiu- powiedziałam patrząc na zegarek. 9.30.
-Jakby ci to powiedzieć,...- jęknął- To znaczy ja dużo nie wypiłem, tylko jedno piwo.... Ale to zrobiłem...- plątał się, przez co wyczułam, że coś jest nie tak.
-Gdzie jesteś?- zapytałam lekko zdenerwowana.
-Na komisariacie...



~Maltida Sea- cholera, w j. hiszpańskim

TRZECH KOMENTARZY NIE MA, JEŚLI NIE BĘDZIE DO 14 CZERWCA 2015 ZAWIESZAM BLOGA!!
~~Zmierzchu :* <5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz