piątek, 1 maja 2015
Rozdział 14
Pora na imprezkę! Mike włączył muzykę na fula i wszyscy zaczęliśmy tańczyć. Podrygując w rytm muzyki piłam alkohol. Ach... Takie życie to ja lubię. Oderwać się od problemów, zapomnieć o wszystkim, pić alkohol, bawić się! Po prostu się bawić! Ja raczej nie chodzę często na imprezki, więc lubię się na nich wyluzować. Zazwyczaj film mi się urywa, ale nie robię głupich rzeczy. W porównaniu do Jamesa, który po kilku piwach zaczyna tańczyć na stole. Zawsze mówi, że nie będzie więcej pił, ale nie dotrzymuje słowa.
-Tańczymy?- ni stąd, ni zowąd przede mną zjawił się James. Oczywiście zgodził się i wspólnie szaleliśmy "na parkiecie". W międzyczasie postanowiłam nie pić. Odłożyłam kubek. Muszę pozostać trzeźwa, gdyby coś się stało. Widziałam jak Mike, jako DJ pije alkohol oraz dziewczyny, które również sączyły napój przez rurki. Pewnie zrobiły sobie jakieś drinki. Po ruchach Jamesa widziałam, że wypił już z dwa piwa. Tylko jakim cudem? Impreza zaczęła się 30 minut temu. Nie wiem czemu, ale zawsze na imprezkach czas leci bardzo szybko. Tylko gdzie jest Jeremy? Rozejrzałam się dokoła. Świetnie się bawił w gronie znajomych i oczywiście pił piwo. Pomińmy fakt, że nie ma do tego prawa, ale cóż... Są jego urodziny, więc niech się bawi! Czemu nie? Wpadłam w wir imprezy!!!
********2 godziny później********
Po bardzo długim czasie przetańczyłam z praktycznie wszystkimi chłopakami. Teraz przyszedł czas na tort. Spojrzałam znacząco na Marry, a ona zniknęła w kuchni.
-Dobra ludzie! Czas na marzenie i żarcie!- krzyknął Mike przez mikrofon i tym samym zwrócił uwagę ludzi. Czarnowłosa weszła do salonu, gdzie odbywała się imprezka, z sześciopiętrowym tortem. Młodzież bardzo się zdziwiła, widząc tak gigantyczny tort. I dobrze, niech będą pod wrażeniem, ponieważ zapłaciłam za niego dużo hajsu. Na szczycie był mikrofon i nutka. Inne piętra przyozdobione były małymi nutkami i innymi znakami muzycznymi.
-Bracie, pora na życzenie!- krzyknęłam, kiedy Jeremy podszedł do nas.
-Ok- mruknął i powiedział coś, jednak tego nie usłyszał nikt. Chłopak zdmuchnął świeczki i każdemu zaczął podawać małe kawałki tortów. Małe? Nawet mniejsze. Po imprezce nam trochę zostanie i nie będzie trzeba gotować. Wśród muzyki usłyszałam dzwonek mojego telefonu. SMS, kto to może być? O tej porze? Jest prawie północ.
Rebendent, macie spotkanie z Camille jutro o 11.00. Nie spóźnijcie się.
John
Świetnie! My tu mamy imprezkę, która rozkręca się wraz z sekundą, a o 11.00 jest spotkanie! Mamy 11 godzin na ogarnięcie tego syfu, wyspanie się, przygotowanie się i zlikwidowanie kaca. Perfecto! Ok, Lili nie panikuj. Po kilku minutach głębokich rozmyślań postanowiłam, że imprezka potrwa do 1.00. Koniec, kropka. Jutro mamy ważny dzień, z resztą jak cały ten tydzień był ważny. W salonie był zegarek, więc co jakiś czas na niego patrzyłam. Podzieliłam się tym z Alison, ale widziałam, że się nieźle nachlała. Tylko żeby na stole nie tańczyła... Spojrzałam na stół. Cholera! James tak wchodzi chwiejnym krokiem. Niedobrze, niedobrze, niedobrze, niedobrze.
-Dobra moi przyjaciele!! Czas na coś szalonego! Bo Lili uważa, że imprezka się zaraz kończy. A my będziemy szaleć aż do rana! Wiecie czemu?! BO NIE JESTEM SZTYWNY JAK LILI!!!
O nie! Teraz to mnie zdenerwował. Przekazałam każdemu wiadomość o jutrzejszym, dzisiejszym spotkaniu i poszłam do pokoju. Oczywiście zamknęłam się na klucz. Zrobiłam sobie kąpiel i dolałam dużą ilość olejków odprężających. Od teraz nie rozmawiam z Jamesem. Kiedyś obiecał, że nigdy tak nie zrobi. Nie obrazi mnie na pośmiewisko szkoły. Zrobił to! Znowu! Kiedyś też była taka sytuacja, tylko trochę gorzej. Wyzywał mnie, mówił sekrety... Cała szkoła się ze mnie śmiała. Weszłam do gorącej wody i zanurzyłam się w niej do szyi. Po godzinie położyłam się do łóżka i ustawiłam budzik na 9.00. Założyłam moje imprezowe nauszniki i poszłam spać. Miałam głęboko w poważaniu co tam się dzieje.
********Poranek********
Obudził mnie budzik o 9.00. Byłam całkiem wyspana. W sumie spałam 7,5 godzin. Ziewając wyszłam z pokoju. W całym domu panował syf. Weszłam do kuchni, a na blacie leżał śpiący James. Jak ja mam sobie śniadanie zrobić?! Popchnęłam go, przez co spadł.
-Kur..!- krzyknął, ale zaraz potem poszedł dalej spać. Blat przetarłam ścierką i wyjęłam składniki na pożywną sałatkę. Po kilkunastu minutach była gotowa, więc usiadłam i zaczęłam ją jeść. Kiedy wracałam do pokoju, kątem oka zauważyłam rudą na kanapie i Mike'a w miejscu przeznaczonym dla DJ' ów. Nie zwracając na nich uwagi wróciłam do pokoju i wykonałam wszystkie poranne czynności. Za oknem lał deszcz. Niefajnie. Założyłam rurki i luźną koszulkę. Włosy spięłam w koka, a kilka kosmyków zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam makijaż, wzięłam kilka rzeczy do torebki. Zgarnęłam moją białą skórzaną kurtkę i wyszłam. Będąc na korytarzu i zakładając buty słyszałam jak Ali mówi coś o dzisiejszym spotkaniu. Ale mnie to nie obchodzi.Wyszłam i szybko pobiegłam na przystanek autobusowy. Przejechałam przez kilka przystanków aż byłam przed wytwórnią. Nareszcie! Weszłam i od razu skierowałam się do naszego studia. Przy niedużym stoliczku zobaczyłam brunetkę, na pewno Camille. Weszłam i zobaczyłam...
Godzina 6.40, a ja piszę rozdział :3 Wiem, że badziewny, ale nie mam weny na tym rozdziale, dopóki mam wenę na moim drugim blogu ;)
~~Zmierzchu :* <5
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz