piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 13


Zszokowani spojrzeliśmy na siebie. Jakie nazwiska?
-Ym...- zaczęłam- Lili Laurentis...
-Nie ma- odpowiedział surowym tonem ochroniarz. Co robić? Co robić? I czemu John nas nie uprzedził? Ja odbędę sobie z nim pogawędkę. Poważną pogawędkę.
-Jesteśmy zespołem. Rebendent- dodałam. Ochroniarz jednym skinięciem oczu westchnął.
-Nie ma was, przykro mi-  powiedział swoim niemiłym głosem.
-Niech pan chwilkę poczeka, już dzwonię do Johna. Sam nas tu zaprosił- odpowiedziałam spanikowana i szybko wyjęłam telefon.
-Lili! Milo cię słyszeć, ale gdzie wy jesteście? Czekam od kilku minut, a wiesz że nie lubię czekać- przywitał mnie jego niecierpliwy głos.
-Wiem John, przepraszam. Mamy problem, ponieważ od kilku minut ochroniarz nie chce nas wpuścić. Mówi, że nie ma nas na liście- westchnęłam.
-Oh tak! Przepraszam Was bardzo, całkiem zapomniałem wpisać was na listę!- krzyknął- Już do was idę- dodał i rozłączył się. Oznajmiłam to reszcie i wspólnie, wraz z ochroniarzem, czekaliśmy na Johna. W końcu zjawił się.
-Connor, wpuść ich. Teraz będą tu często przychodzić. Jest to nasz nowy zespół. Wpisz ich na listę. Rebendent się nazywają- powiedział szybko, a nas wpuścił do środku. Przez ramię widziałam jak Alison pokazuje język do ochroniarza. Zachichotałam cicho.
-Ruda, kultury trochę- zaśmiał się James szturchając ją w ramię.
-Oj, cicho bądź- odpowiedziała naburmuszona i szła w ciszy. Wszyscy oglądaliśmy piękne nagrody, wystrój wnętrz, po prostu wow! W telewizji wygląda to pięknie, ale na żywo to normalnie słów brak!
-Ponieważ jesteście bardzo utalentowanym zespołem, powierzę was w ręce mojej ulubienicy- Camille. Niestety teraz jej nie ma, musiała wziąć wolne w sprawach rodzinnych. Poznacie ją w przyszłą sobotę. Najpierw wasze nowe studio. Wasze i tylko wasze. Możecie tu przychodzić kiedy tylko chcecie i coś zagrać, zaśpiewać, napisać. Łącznie w naszej wytwórni jest 50 takich studiów i każdy ma własne. W każdej chwili możecie je udekorować waszymi zdjęciami, co tam tylko chcecie. Po prostu wasza przestrzeń. Rozejrzyjcie się tu chwilę, ja muszę coś załatwić- powiedział, spoglądając na ekran telefonu i szybkim krokiem odszedł.
-Tu jest mega!- krzyknął rozentuzjazmowany James- Po prostu mega!
-Właśnie!- dodała Marry- Własne studio? Nie znam ani jednej, innej wytwórni muzycznej, która ma 50 takich studiów!
-A urządzanie go według nas?- zapytałam retorycznie- Wow! Oni naprawdę chcą, żebyśmy poczuli się tu jak w domu!
-Racja- przytaknął Jeremy- I obstawiam, że tak będzie.
-To będzie nasz drugi dom!- krzyknęła szczęśliwa Ali.
Było tu mnóstwo różnych guzików. Nie chciałam ich dotykać, bo wiedziałam, że coś zepsuję. Nie znam się na takich urządzeniach. Widziałam jednak, jak bardzo Mike'a do tego ciągnie. Wyjrzałam zza drzwi. Nikogo nie było. Postanowiłam zrobić coś szalonego. Spojrzenie moje i Mike'a się skrzyżowały, a on już wiedział co mam zamiar zrobić, więc oboje się uśmiechnęliśmy. Na poczekaniu wymyśliłam jedną piosenkę zespołu, od którego bierzemy piosenki. Oni się rozpadli, więc my je zapożyczyliśmy. Może kiedyś dadzą nam oficjalną zgodę na śpiewanie ich? Trzeba o tym porozmawiać z Johnem. Jakby się zastanowić, oni są naszą inspiracją. Weszłam do kabiny i rozejrzałam się. Szybko zauważyłam mikrofon i słuchawki. Bez muzyki świetnie pamiętałam tą piosenkę.

El calor de mi cuerpo que se eleva casi sin control

con solo verte


comienza por mis manos y termina en mi corazon


cuando te extrańo


particulas de amor que nadan en mi interior


pretenden incendiar el hielo de tu corazon


Y tengo miedo 


De perder el control


Y no espero 


Por volver a ti


Cada vez que te encuentre


Volverás a ser


Como el deseo


Que arde lento


Con mi fuego


FUEGO

Mi impulso se acelera con tu forma de fijarte en mí


Y con el tiempo


No se si estoy cansada de tenerte solo para mi


Si estas tan cerca


Partículas de amor que nadan en mi interior


Pretenden incendiar el hielo de tu corazón

Y tengo miedo 


De perder el control


Y no espero 


Por volver a ti


Cada vez que te encuentre


Volverás a ser


Como el deseo


Que arde lento


Con mi fuego


FUEGO



Siento fuego en mi interior


Fuego que viene de ti


Y es mas del lo que pedí

Y tengo miedo 


De perder el control


Y no espero 


Por volver a ti


Cada vez que te encuentre


Volverás a ser


Como el deseo


Que arde lento


Con mi fuego


FUEGO

FUEGO


(RBD- Fuego ~~Zmierzchu) 
Słowa same ze mnie leciały. Widziałam jak Mike świetnie sobie radzi z tym całym sprzętem. Od dziecka to potrafi, a ja zawsze się zastanawiałam gdzie i jakim cudem on się tego nauczył. Tam było grubo ponad 500 różnych przycisków,a on zmieniał to i owo jakby zmieniał status na Facebooku. Po ostatnim "ogniu" (Fuego- ogień ~~Zmierzchu) wyszłam z kabiny i odsłuchałam sama siebie. Z pomocą Mike'a brzmiałam rewelacyjnie. Wsłuchując się w mój głos, nie zauważyliśmy Johna. 
-Świetnie Ci poszło, Lili!- powiedział nagle, a wtedy wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę- Mike, widzę, że masz doświadczenie. Wielu muzyków nie jest w stanie poradzić sobie z takim sprzętem, ale tobie poszło wspaniale. Masz doświadczenie. 
-Wiem, mój kuzyn miał taki sprzęt i nauczyłem się do niego, ogarnąłem już dawno temu- odpowiedział na luzie.
-Zatem możemy iść. Ja już załatwiłem sprawę z innym zespołem, który zepsuł jedną z najlepszych perkusji. Dzieciaki- przewrócił oczami i poszedł, a my za nim. 
-Tutaj jest wasza garderoba. Możecie trzymać wasze kostiumy, kosmetyki, szkice do stroi. Co tam tylko chcecie- dodał. Rozejrzałam się dookoła. Ta garderoba była wielkości mojej sypialni połączonej z garderobą i łazienką! Obok drzwi była ogrom,na toaletka na jedną ścianę, a obok sześć krzeseł. W połowie pokoju była ściana. Najwyraźniej było przedzielone dla chłopaków i dziewczyn. Na drugiej ścianie wisiały wieszaki, a pod nimi stał nieduży stolik. Ściany były koloru brzoskwiniowego, a podłoga wykonana z ciemnego drewna. Całkiem ładnie i przytulnie. Jak się doda trochę ubrań i innych rzeczy będzie bardzo fajnie. 
-Mam dla was stylistkę, ale wydaje mi się, że ta, która robiła Wasze kostiumy będzie lepsza- powiedział John, a ja podałam mu do niej numer telefonu. Przy okazji zauważyła  godzinę 5.30! A o 8.00 rozpoczyna się impreza!
-John, resztę obejrzymy jutro, dobrze? Musimy się już spieszyć mamy coś do załatwienia- powiedziałam, spoglądając na resztę. Na szczęście zrozumieli o co chodzi, oprócz niewtajemniczonego Jeremiego.
-Jasne, tylko jutro mnie nie ma. Zadzwonię do Camille i zapytam czy będzie. Wyślę ci smsa co i jak. Dobrze, Lili?- zapytał, a ja przytaknęłam. Szybkim ruszyliśmy do domu. 
-Kurczę, potrzebuję dwóch nowy książek. Jeremy mógłbyś po nie iść?- zapytałam schodząc po kilku schodkach. 
-No ok. Co to za książki?- zapytał znudzonym tonem. 
-James wie. Idź z nim. To bardzo ważne- powiedziałam. 
-Czeka nas świetna przygoda bracie!- krzyknął James. Oczywiście wiedział, że to tylko początek naszego planu. Wsiedliśmy do tramwaju i przejechaliśmy cztery przystanki. Potem wspięliśmy się po schodach, bo winda nie została jeszcze naprawiona. Durne dzieciaki. 
-Ok, to ja się zajmuję jedzeniem, Ali balonami, Mike alkoholem, a Marry idzie po tort- zarządziłam ,a wszyscy przytaknęli. Szybko i zaczęłam przygotowywać jedzenie. Dobrze, że dzisiaj rano kupiłam na szybko wszystkie potrzebne produkty. Postanowiłam zrobić prawdziwe, amerykańskie hamburgery. Na naszych imprezach zawsze jest coś do zjedzenia. W międzyczasie robiłam babeczki. Była to ciężka robota.  Po 40 minutach wrócił Mike niosąc dużo litrów piwa. 
-Ile upiłeś?- zapytałam mieszając krem na babeczki.
-30litrów łącznie, ale to jest ciężkie. Na razie mam tylko 10- powiedział i postawił alkohol na blacie. 
-Ali, jak ci idzie?- krzyknęłam do dziewczyny, która była w salonie. 
-Świetnie! Napompowałam już 50 balonów! Jeszcze drugie tyle!- odpowiedziała cienkim głosem, przez co ja i Mike wybuchnęliśmy śmiechem. 
-To zrób sobie przerwę i pomóż przynieś alkohol ze sklepu!- zarządziłam, a ona się zgodziła. Po kilku minutach przyszła Marry z ogromnym pakunkiem w rękach. 
-Większego ego toru nie dało się zamówić?- zapytała z sarkazmem.
-Taki jest ok. Wstaw go do lodówki. Ja cię jest już 7.00. Możesz mi pomóc z babeczkami? Wyjmij je, proszę z piekarnika=- powiedziałam, a ona wykonała moje polecenie.  Ta godzina minęła bardzo szybko. Pół godziny przed rozpoczęciem poszłam się przebrać. Zdecydowałam się na luźną bluzkę i krótkie szorty. Do tego szpilki. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam mocny makijaż. W międzyczasie Mike zajmował się muzyką, ale z tym nie było żadnego problemu. Teraz, wszyscy, łącznie z gośćmi, czekaliśmy na Jeremiego i Jamesa. Nagle drzwi się otworzyły.
-Lili! Nawet nie wiesz, ile się namęczyliśmy...- zamilkł kiedy zobaczył nas. 
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęliśmy wspólnie, a on się szeroko uśmiechnął. 
Pora na imprezkę!!

Jeej! Zmieściłam się w tej godzinie przeznaczonej na bloga! Sukces! I mam Jeszce trochę baterii!! Kończę szybko, a w następnym rozdziale imprezka!
~~Zmierzchu :* <5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz