piątek, 6 marca 2015

Rozdział 6



Po powrocie do domu,  reszta  od razu zasiadła do stołu. Ja natomiast zamówiłam pizzę. Ciągle śpiewaliśmy. Niektórzy mieli minimalne problemy, ale ja i Ali znałyśmy tekst na pamięć i rytm również. Jeremy trochę kojarzył te piosenki, bo ciągle ich słucham.
-Nie jest źle- stwierdził Mike.
-Tak- zgodziła się Alison- Myślałam, że będzie dużo, dużo gorzej. Trochę poćwiczymy i będzie dobrze.
-Właśnie- przytaknęłam- Zara będzie pizza, a my wybierzmy sobie te meble. Będziemy mieć to już z głowy- dodałam i podałam wszystkim katalogi. Jeremy westchnął przeglądając meble.
-Co jest, stary?- zapytał James.
-Żałuję, że nie mogę z wami mieszkać. Muszę jeszcze rok siedzieć z tymi starymi- powiedział.
-Hmm...- zamyśliłam się- Wiem! Zróbmy tak: przeniesiesz połowę swoich rzeczy do nas, a połowę zostawisz tu. Kiedy rodzice będą na delegacjach i tak dalej będziesz u nas mieszkał- powiedziałam zadowolona.
-To nie jest taki zły pomysł- powiedziała Marry analizując mój świetny pomysł.
-Więc Jer, mieszkasz z nami!- powiedziała Alison, a mój brat bardzo się ucieszył. Współczuję mu. Wiem, że z naszymi rodzicami będzie ciężko wytrzymać. Ale to tylko rok, a on szybko minie. Niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Pewnie pizza- mruknęłam i skierowałam się do drzwi frontowych. Otworzyłam je i zobaczyłam gościa od pizzy.
-Hej Lili- przywitał się i podał mi dwa pudełka.
-Hej Toby- odpowiedziałam i dałam mu kwotę winną za pizzę oraz napiwek.
-Dzięki- odpowiedział przeliczając pieniądze. Wiem, że mu brakuje hajsu.  Zamknęłam drzwi i wróciłam do przyjaciół. Rozmawialiśmy o poniedziałkowym konkursie i o dziewczynach, które "wygrały życie" i zdobyły sławę. My też tak chcieliśmy.
-Ej, musimy jakoś nazwać nasz zespół- powiedziałam nagle. Wszyscy zamilkli.
-Hmm...
-Może: James i reszta ?- zaproponował James i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Pogięło cię?
-To zróbmy tak: niech każdy się zastanowi i do poniedziałku na pewno coś wymyślimy- powiedziała Ali, a my wróciliśmy do poprzednich tematów. Przy okazji zaznaczaliśmy meble w katalogach. Ja miałam już chyba wszystkie: łóżko, dwie szafki nocne, komoda, biurko, szafka na TV... Wszystko. Potem dokupię jeszcze wieszaki i te rurki do garderoby, ale wszystko w swoim czasie. Pokazałam Marry katalog, a ona wszystko pozaznaczała na czysto.
-Super... Lili i Jerem'ego mamy z głowy- mruknęła.
-Słuchajcie, nasz budżet się kończy- jęknął Mike, przeglądając rachunki i kasę z pieniędzmi. Wszyscy spojrzeli na niego.
-Zostało nam tylko 2tysiące dolarów- dodał.
-Cholera- mruknęłam- Dobra zróbmy tak, że teraz każdy rozejdzie się do swoich domów i przyniesie WSZYSTKIE oszczędności jakie ma- powiedziałam, a wszyscy zgodzili się ze mną. Po chwili w domu byłam tylko ja i Jeremy.
-Ciebie też się to tyczy, młody- wskazałam na niego palcem.
-Wiem, wiem, już idę po kasę.- odpowiedział i zniknął na schodach. Usiadłam na krześle i westchnęłam. Wiedziałam, że to będzie tyle kosztować, ale nie popadajmy w paranoję. Wzięłam telefon i weszłam w moje konto bankowe spodziewając się maksymalnie 1 tysiąc dolarów, ponieważ rodzice przelali mi moje kieszonkowe. Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam kwotę na moim koncie. Z wrażenia upuściłam  telefon. Jeremy, najwyraźniej słysząc hałas zbiegł ze swoim portfelem na dół.
-Co się stało, siostro?- zapytał widząc mnie. Szybko podniósł mój telefon i zobaczyłam co tam jest.
-Skąd masz tyle pieniędzy?- zapytał zszokowany, Ja jedynie pokręciłam głową. Powoli usiadłam na krześle.
-Przyniesiesz mi mojego laptopa?- zapytałam, a on od razu pobiegł do mojego pokoju. Po chwili wrócił z moim urządzeniem elektrycznym. Włączyłam go, żeby ogarnąć kto przelał mi grubo ponad 10 tysięcy dolarów. Rodzice. Ale... jakim cudem?? Zobaczyłam nowego e-maila. Od rodziców.

Skarbie to twoje kieszonkowe. Wiemy, że teraz masz dużo wydatków z powodu kupna mieszkania. Tylko podziel się z Jeremym, nie bądź samolubną siostrą. Przepraszamy za nasze zachowanie, wiemy że to tylko głupi konkurs. 
                                                                                       Całuski, mama i tata :* 
-Okej...- mruknęłam.
-Chcieli przekupić cię kasą- powiedział Jeremy.
-Masz rację. Ale ja wykorzystam to przeciw nim. Oni myślą,  że jak dadzą kasę, to odpuszczę. A ja zostawię kasę i nie zrezygnuję- powiedziałam zadowolona.
-W sumie masz rację- przytaknął mi Jeremy.
-Jesteśmy!- usłyszeliśmy głos Alison. Cała nasza paczka weszła do kuchni.
-Ile macie kasy?- zapytał uśmiechnięty Jer.
-Nie dużo- westchnął Mike. Usiedliśmy przy stole i położyliśmy pieniądze na meblu. To znaczy ja nie, bo nie miałam. Mike wszystko zliczył.
-Łącznie 3 tysiące dolarów- westchnął.
-A ty Lili? Nie masz nic?- zapytał James.
Mam, ale na koncie- odparłam uśmiechnięta.
-Ile?- zapytała Marry bez emocji.
-10 tysięcy.- powiedziałam i wszyscy spojrzeli na mnie jak... jak na wariatkę.- Rodzice mi przelali, żebym zapewne nie wzięła udziału w konkursie.
-Świetnie! - krzyknął Mike.
-Cholera!- krzyknął nagle Jeremy- Rodzice wrócili!- dodał i wskazał na ich samochód wjeżdżający na podjazd.
-Wyjdźcie tylnymi drzwiami. Jer zabierz to wszystko na górę do mnie i zostań tam1-= rozkazałam, a wszyscy wykonali moje polecenia. Sama rozejrzałam się dookoła. Wszystko było ok, więc nie tracąc czasu pobiegłam na górę.
-Mało brakowało- powiedział brat.
-Bardzo- odpowiedziałam.
-Idę do siebie- powiedział- Ok, ale tak, żeby cię nie widzieli
-Jasne- odpowiedział. Spojrzałam na zegarek: 8.35 Szybko odrobiłam lekcje i skoczyłam do łazienki. Wykąpałam się i skoczyłam do łóżka. Z mojej szafki nocnej zgarnęłam książkę: Pamiętnik Stefano i zaczęłam czytać. Siedziałam tak do 11.00, potem przysnęłam...



Daję rozdziałek!!! Trochę nudny, ale słuchajcie miśki: Mam już świetny pomysł!! :D Spokojnie, wszystko się rozkręcą. Nie zawsze jest ciekawie, więc tak musi być.
Kończę, lecę, paaaa
KOCHAM WAS!!
~~Zmierzchu :* <5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz