Przeczytaj notkę pod rozdziałem --->
-To nie może być on!- krzyknęłam wpatrzona w chłopaka grającego na boisku.
-Wiesz Lili... Dowiedziałam się tego na zeszłej przerwie, ale całkiem mi z głowy wypadło- tłumaczyła się Marry.
-Spoko. On mnie już nic, a nic nie obchodzi- odpowiedziałam.
-Ale serio? Masz Jake'a gdzieś, a gdzieś?- zapytał z niedowierzaniem Mike.
-Tak- przytaknęłam i uśmiechnęłam się triumfalnie. Jake to mój był chłopak. Taa... Bardzo go kochałam, a on mnie. Zostaliśmy nawet parą roku, ale w zeszłej klasie wyjechał do Niemiec. I koniec naszej historii. Happy end'u nie było, na który każdy tak liczył. Po 2 miesiącach jakoś się pozbierałam, ale było mi bardzo ciężko.
-W takim razie idź do niego i z nim pogadaj- powiedziała Alison.
-Nie czuję takiej potrzeby- odpowiedziałam.
-Ale czemu?- zapytała ruda.
-Dajcie jej już spokój- powiedział James jednocześnie zamykając temat. Zadzwonił dzwonek, więc w ciszy ruszyliśmy do klasy. Zobaczyłam tam Jacoba siedzącego na swoim stałym miejscu.
-Ej Lili!- krzyknęła jakaś dziewczyna i złapała mnie za rękę
No?- zapytałam i zauważyłam, że to Alexis- dziewczyna z mojej klasy. Plotkara.
-Skoro teraz wrócił Jacob wrócicie do siebie?- zapytała.
-Nie twoja sprawa- powiedziałam spokojnie i wróciłam do paczki. Do klasy wszedł nauczyciel.
-Wiecie jak idzie z głosowaniem. Wyjmujecie karteczki...
-Tylko nie kartkówka!- krzyknął nasz klasowy głupek i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-... i na karteczkach piszecie kogo chcecie. Więc kto chciałby zostać przewodniczącym klasy?- zapytał nauczyciel i inni łącznie ze mną unieśli ręce do góry. Profesor wpisał nasze imiona na tablicy- Głosujecie na te osoby.
Wyjęłam kartkę i wpisałam imię i nazwisko koleżanki z klasy i podałam ją Jamesowi do odniesienia. Z mojej torby wyjęłam książkę Wróć, jeśli pamiętasz i zaczęłam czytać. Bardzo romantyczna książka. Nim się spostrzegłam zadzwonił dzwonek. Wzięłam moje rzeczy i czytając wyszłam. Nawet nie zorientowałam się, gdzie szłam i kiedy na kogoś wpadłam.
-Przepraszam- powiedziałam grzecznie i zauważyłam Jake'a.
-Cześć Lili- powiedział cicho.
-Cześć, a teraz pa, bo muszę coś załatwić!- powiedziałam przypominając sobie o konkursie śpiewania. Szybko pobiegłam poszukać Jo. Znalazłam ją pod salą chemiczna. Prawdopodobnie ma teraz chemię.
-Hej Jo!- krzyknęłam.
-O! Hej! Czekałam na ciebie- uśmiechnęła się. Usiadłam obok niej i wyjęłam plik kartek.
-Proszę. Wydaje mi się, że wszystko jest. Wymiary i w ogóle- powiedziałam.
-Z tym nie byłoby problemu. Przecież już kiedyś robiłam wam stroje- zaśmiała się.
-No tak, ale wolę być dokładna- odpowiedziałam.
-Wiem, wiem- powiedziała i szybko przekartkowała to co jej podałam.
-Wszystko powinno być. W razie czego będę dzwoniła- odpowiedziała.
-Ok, to pa!- krzyknęłam i już mnie nie było. Skoczyłam jeszcze szybko do łazienki, gdzie poprawiłam włosy. Akurat zadzwonił dzwonek, więc pędem ruszyłam pod klasą.
-Poczekaj! Możemy pogadać?- usłyszałam czyjś głos i momentalnie się zatrzymałam. Serce zabiło mi szybciej.
-Jasne- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Usiedliśmy na najbliższej ławce.
-Słuchaj...- zaczął Jacob- Kiedy wyjechałem, to... Bardzo cierpiałem i wiem że ty też. Tworzyliśmy naprawdę świetną parę i ja cię naprawdę bardzo kochałem. Bardzo. Ale kiedy wyjechałem na rok to pod wpływem czadu zapomniałem o tobie...
-Wiem. Czułam to samo- przerwałam mu.
-Czyli... Co? Przyjaciele?- zapytał i wyciągnął do mnie rękę.
-Przyjaciele- zaśmiałam się i przytuliłam go.
-To teraz chodźmy na lekcje, bo się Królu zdenerwuje, że porwałem nową przewodniczącą- powiedział.
-Jeszcze nie wiadomo czy to właśnie mnie ten zaszczyt kopnie- uśmiechnęłam się.
-Oficjalnie nie wiem, ale nieoficjalnie to jest wiadome- odpowiedział. Wstaliśmy i ruszyliśmy do klasy. Po drodze opowiadaliśmy o tym, co się zmieniło przez ten rok.
-Witam naszych spóźnialskich- usłyszeliśmy zirytowany głos naszej nauczycielki od angielskiego- Nie usłyszeliście dzwonka?
-Przecież dzwonek jest dla nauczyciela- rzucił Jake i wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz zdenerwowanej nauczycielki. Szybko usiedliśmy po swoich stronach. Zdążyłam usiąść, nawet nie wypakowałam książek, a już zostałam otoczona przez dziewczyny.
-Co chciał?
-Wróciliście do siebie?
-Co teraz?
-Opowiem wam na przerwie- uspokoiłam dziewczyny i przepisałam temat z tablicy. Nauczycielka zaczęła coś gadać, więc przymknęłam powieki i zaczęłam marzyć. O tym, że jesteśmy sławni i robimy karierę muzyczną. Taa... Chciałoby się. Szybko otworzyłam oczy i zaczęłam zapisywać pracę domową. Byłam w innym świecie przez całą lekcję? Wow, ale przynajmniej zostało jedną lekcję mniej. Jeszcze W-F i dwie matematyki. Świetnie. Na szczęście profesor od matmy jest spoko. Nim się obejrzałam zadzwonił dzwonek, więc wzięłam moją torbę i wyszłam. Na korytarzu spotkałam Jeremy'ego.
-Cześć siostra! Wszystko skończone- powiedział i podał mi kartki z tekstami piosenek.
-Dzięki, braciszku!- powiedziałam szczęśliwa i pocałowałam go w policzek- O której dzisiaj kończysz?
-Po 7- westchnął.
-Ja po 6, więc do zobaczenia w domu- uśmiechnęłam się.
-Jakby co to rodzice wyjechali do Polski, robić interesy- odpowiedział.
-Świetnie!- mruknęłam i poszłam korytarzem pod salę matematyczną. Znalazłam tam resztę paczki.
-Mam teksty!- krzyknęłam i rozdałam każdemu.
-Ok, dzwonił gościu od mebli i powiedział, że jak dzisiaj zamówimy to dostaniemy 50% zniżki- uśmiechnęła się Marry.
-Fajnie, więc dzisiaj do 7.00 wszyscy macie zaznaczyć w katalogu dla Marry, które meble zamawiacie, ok?- zapytałam i wszyscy przytaknęli.
-To co od ciebie chciał Jake?- zapytała Ali, a ja wszystko im opowiedziałam.
-Nie ma matmy i W-Fu!!- krzyknął Jack.
-Czekaj, czekaj... Jak to?- zapytałam.
-No bo babka od matmy i gościu od W-fu poszli na randkę!- krzyknął rozemocjonowany.
-Świetnie! Zrobimy próbę!- powiedziałam i napisałam smsa do Jeerem'yego, żeby się pakował. Z moja paczką poszłam pod klasę i zapukałam. Weszłam do ich sali.
-Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwonili moi rodzice i ja z Jeremym musimy wrócić do domu z powodów rodzinnych- powiedziałam poważnie.
-Dobrze. W takim razie proszę Jeremy. Możesz iść- powiedziała nauczycielka.
-Dzięki siorka. Już miała mnie brać do odpowiedzi- powiedział mój brat, kiedy wyszliśmy.
-Robimy próbę. Idziemy do nas i będziemy ćwiczyć. Przy okazji Marry zamówi meble, a ja ugotuję obiad- zarządziłam. Wszyscy się ze mną zgodzili.
Ruszyliśmy do domu, a po drodze pokazałam im z Ali rytm i trochę ćwiczyliśmy śpiewanie.
Wszystko idzie zgodnie z moim planem i oby było tak dalej...
Hej misiaczki!! :) Przepraszam, że tydzień temu nie było rozdziału, ale byłam chora. Miałam zapalenie migdałka -_- Akcja się pomału rozkręca :). Przepraszam za tak krótki rozdział, ale mam tyle roboty, że to głowa mała.
Adios!
Yo te quiero!! <55555
~~Zmierzchu :* <5
sobota, 21 lutego 2015
sobota, 14 lutego 2015
O rozdziale.
W ten weekend kolejnej części nie będzie przykro nam. Natalka, dzięki której blog funkcjonuje jest chora.
sobota, 7 lutego 2015
Rozdział 4
Przebudziłam się o 6.30, więc uznałam, że bez sensu jest iść spać. W łóżku rozmyślałam na różne tematy. Między innymi o konkursie śpiewania. Od zawsze moim największym marzeniem było śpiewanie. Być sławną gwiazdą muzyki i pisać najlepsze piosenki. Zawsze mnie to kręciło. Marzenia... Ludzie, którzy mnie dobrze znają nazywają mnie: "Szaloną marzycielką", ponieważ mam wiele marzeń, które są praktycznie nieosiągalne. Na przykład bycie piosenkarką. Przecież to praktycznie niemożliwe! Często razem z Jeremym śpiewamy po kryjomu, żeby rodzice się nie dowiedzieli. Nim spostrzegłam dochodziła 7.00, więc szybkim ruchem zrzuciłam kołdrę na podłogę i ruszyłam do kuchni. Spotkałam tam brata.
-Cześć młody! Co tak wcześnie?- zapytałam ziewając i nalałam sobie kawy do kubka.
-Ponieważ jesteś ci bardzo wdzięczny, za to co dla mnie robisz, więc zrobiłem ci śniadanie- odpowiedział i wskazał na talerz z kanapkami.
-Świetnie! Już myślałam, że się spóźnię!- zaśmiałam się i zaczęłam konsumować posiłek.
-Jak tam sprawy z występem?- zapytał chłopak- Może ci w czymś pomóc?
-Tak- odpowiedziałam- Wydrukuj teksty tych piosenek- zapisałam kilka słów na karteczce i podałam mu ją- Potem daj jeden egzemplarz mi, Mike'owi, Jamesowi, Ali, Marry i jeden zostaw sobie, ok?
-Tak jest szef!- krzyknął i zasalutował, po czym pobiegł na górę. Zaśmiałam się i dokończyłam śniadanie. Ruszyłam do łazienki i wykonałam wszystkie czynności. Ubrałam się w miętową koszulę i czarną spódniczkę, zgarnęłam moją torbę i wyszłam . 7.52, lekcje są za pół godziny. Usiadłam na szafce w przedpokoju i czekałam na mojego młodszego braciszka. Po kilku minutach zjawił się.
-Teksty. Przekaż je reszcie- powiedział i podał mi plik kartek.
-Ok. Dzisiaj będzie próba, u nas w mieszkaniu- powiedziała zakładając buty i skórzaną kurtkę. Dzisiaj jest chłodny dzień. Punkt 8.00 wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do znienawidzonego miejsca.
-Co masz pierwsze?- zagadnęłam.
-Fizykę- jęknął- z tym głupim babsztylem- zaśmiałam się- A ty?
-Ja... Historię. 2 pod rząd- powiedziałam. Nasz nauczyciel od historii, WOSU i biologii jest mega fajny.
-Szczęściara- westchnął.
-Siema ludzie!- usłyszeliśmy Krzyk, więc odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Jamesa.
-Hej - uśmiechnęłam się.
-O czym gawędzicie?- zapytał blondyn.
-O nauczycielach- odpowiedział Jer.
-Co z występem?- zapytał James.
-Dzisiaj próba w mieszkaniu- wyciągnęłam kartki z tekstem z torby i wręczyłam mu.
-Ej... Całkiem to niezłe- zaśmiał się.
-Gadałam wczoraj z Jo i zgodziła się zrobić nam stroje- powiedziałam podekscytowana.
-Fajnie- mruknął James.
-No...- przytaknął Jeremy. Akurat doszliśmy do szkoły. Weszliśmy i zastaliśmy trzy "diwy" szkoły: Natallie, Nati i ich przywódczyni Daniella. Yh... Głupie blondyneczki chodzące po korytarzach i śmiejące się z każdego. Takie typowe słodkie idiotki.
-Lilianeczka!- krzyknęła Daniella swoim piskliwym głosem. Od dawna chciała, żebym do nich dołączyła, bo jestem ładna.
-Czego?- zapytałam oschle,
-Może zmieniłaś zdanie?- zapytała podchodząc do nas.
-Nie- odpowiedziałam i przewróciłam oczami.
-Szkoda. Pasujesz do nad. Jesteś ładną blondyneczką i w ogóle- powiedziała Daniella.
-Tylko, że ja w odróżnieniu do was jestem inteligentną blondyneczką i w ogóle- parsknęłam śmiechem i skierowałam się pod salę historyczną.
-Do zobaczenia potem!- powiedział Jeremy i poszedł w swoją drogę.
-Dałaś im popalić- zaśmiał się James.
-Wiem- uśmiechnęłam się. Usiedliśmy na ławce i w ciszy czekaliśmy na resztę.
-Hej!- krzyknęła Ali i podeszła do nas.
-Hej- odpowiedziałam- co tam?
-Nic ciekawego... Idzie Król!- powiedziała. Król to nasz wychowawca i jednocześnie nauczyciel historii.
-Dzień dobry klaso!- powiedział.
-Dzień dobry królu!- krzyknęliśmy chórem.
-Dzisiaj będziemy mówić o chrzcie Polski..- zaczął mówić, więc założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę. Siedziałam z Jamesem oparta o ścianę, gdy nagle do drzwi otworzyły się i weszła dyrektorka. Szybko schowałam słuchawki i telefon pod książki. Zaraz za nią wszedł przystojny chłopak.
-Witajcie młodzieży! Oto Colin McClain i będzie chodził z wami do klasy. Cieszycie się?- zapytała Dyrka, a w klasie słychać było tylko pomruki- Siadaj na wolnym miejscu- dodała i wyszła. W klasie zapanował chaos.
-Całkiem niezłe ciacho, nie?- odwróciła się do mnie Ali.
-Całkiem, całkiem- zaśmiałyśmy się. Nawet nie zauważyłam, kiedy dostałam smsa.
Cześć ślicznotko :* Tu Nathan, ten od kafelków ;) Może byśmy się spotkali dzisiaj po południu? Jęknęłam. O serio?! On nawet nie jest w moim typie.
-Marry!- krzyknęłam odwracając się do dziewczyny.
-No?
-Pomóż mi!- jęknęłam i pokazałam jej smsa od tego całego Nathana.
-Brawo! Randeczka! W co się ubierzesz?- zaczęła gadać jak najęta.
-Marry! Jak mam mu odmówić? Poza tym i tak dzisiaj jest próba u nas w mieszkaniu!- prychnęłam zirytowana.
-Aaaa! Ok, sorka- uśmiechnęła się przepraszająco- Napisz mu, że jesteś zajęta.
Sorry, ale dzisiaj nie mogę. Mam bardzo ważne spotkanie
Włączyłam Muzykę i przymknęłam oczy. Po chwili dostałam smsa.
A jutro? :*
-Jezuuuuuuuu... Jaki ten gościu namolny!- powiedziałam.
-Co jest?- zapytał James budząc się,
-Ten gościu od kafelków do mnie pisze- jęknęłam.
Do końca tygodnia jestem zajęta. Odpisałam szybko licząc, że da mi spokój, jednak byłam w błędzie.
:( Westchnęłam i nie odpisałam. Niech spada na drzewo zbierać banany.
-Słuchajcie! Cisza już!- krzyknął nauczyciel i wszyscy zamilkli- Na następnej lekcji zrobimy sobie...
-Tylko nie kartkówkę!- krzyknął Jack, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Nie kartkówkę pacanie. Godzinę wychowawczą. Zrobimy wybory na samorząd, żeby ,mnie to już z głowy- powiedział Król.
-Ale po co te wybory? Wiadomo, że Lili zostanie przewodniczącą klasy i szkoły- zapytał James.
-No, ale musimy działać zgodnie z prawe,. Przerwa- powiedział nauczyciel i wszyscy rzucili się od wyjścia. Całą piątką wyszliśmy na dwór i usiedliśmy na ławce. Moją uwagę przykuła pewna postać grająca w piłkę na boisku.
-Czy to...?- zapytałam i wskazałam palcem. Wszyscy znieruchomieli.
-To nie może być on!- krzyknęłam.
Wow... W tym rozdziale aż się roi od chłopaków! :3 Nathan, Colin i ktoś jeszcze! ^.^ Co dodać? Hm... Nic
KOCHAM WAS MIŚKI!!
~~Zmierzchu :* <5
Subskrybuj:
Posty (Atom)